Freddie Mercury urodził się w 1946 r. na Zanzibarze jako Farrokh Bulsara. Jego rodzina mieszkała też w Indiach, a do Wlk. Brytanii przeniosła się w 1964 r. Freddie chodził tam do szkoły artystycznej, a w 1971 r. założył Queen. W latach 80. nikt się nie martwił, że Rolling Stonesi przeżywają słabiutką dekadę, bo było Queen. Sprzedali ponad 150 mln płyt.
Był najbardziej kolorową postacią świata MTV, który do Polski wdarł się razem z przełomem ’89 roku. Dostojny i trochę bufonowaty jako wokalista emanował siłą i radością. Miał świetny głos. Ogromne wrażenie robiła jego umiejętność panowania nad tłumem. Gdy Queen grało na londyńskim Wembley, Freddie skinieniem ręki sterował kilkudziesięcioma tysiącami widzów.
Zdaniem krytyków uosabiał kicz. Sumiaste wąsy miały przykrywać mało wyjściowy zgryz, a jeszcze Freddie przywdziewał obcisły kostium arlekina albo żółtą skórzaną kurtkę na nagi tors. Nagrał płytę ze śpiewaczką operową Montserrat Caballé. Paradował po scenie w koronie i płaszczu obszytym gronostajem, każdy koncert kończył brytyjski hymn.
Czy ktoś taki mógł się równać z poważnymi gwiazdami? Okazało się, że tak. Pół roku po śmierci Freddiego na Wembley piosenki Queen śpiewali David Bowie, Elton John, Annie Lennox, Metallica, Robert Plant czy U2. Wszyscy święci popu pokłonili się Freddiemu.
Koledzy z Queen grali dalej bez niego, ale dla fanów Freddiego to już było nie to. Teraz czekają na film Bryana Singera „Bohemian Rapsody”. Rolę Freddiego dostał Rami Malek znany z serialu „Mr. Robot”.
z gazeta.pl