Na trasie Roger gra solo na albumie jest sygnowane Let there be drums, bo opiera się na utworze Sandy Nelsona ale w pierwszych notkach pojawiła się nazwa Let There Be Gene, bo Rogera gra je w hołdzie jazzowemu perkusiście Gene Krupa, który żył 1909-1973 („Został okrzyknięty człowiekiem, który zrobił z bębnów instrument solowy”)