Wracająca na scenę słynna grupa Queen ma jeszcze jeden powód do
dumy. Jest nim grupa polskich fanów, których nie zabraknie na żadnym
koncercie.
Do niedawna takie rzeczy działy się tylko na Zachodzie. O fanach
jeżdżących za swoimi idolami można było poczytać jedynie w kolorowych
czasopismach zza oceanu. Dziś podobne historie można usłyszeć w
Europie. Coraz częściej dają o sobie znać także polscy fani
największych gwiazd.
Tomek, Mariola, Piotrek – trójka wielbicieli zespołu Queen, poznała się
przez internet. Spotkali się na zlocie fanów zespołu, od tamtej pory
jeżdżą razem po świecie śladami swoich idoli. Przez jakiś czas
mieszkali w Anglii i z zapartym tchem odkrywali miejsca związane z
zespołem. Byli w studiach, gdzie grupa nagrywała swoje płyty, pubach,
gdzie muzycy poznali swoje żony, a nawet pod domami gwiazd. Kilka
miesięcy temu rozjechali się w różne strony, ale fascynacja zespołem
nie minęła.
Twarzą w twarz
– Przynajmniej raz w miesiącu staram się być na ich koncercie – mówi
Tomek Wiercioch z fanklubu Queen. Przez kilka miesięcy mieszkał w
Luton, dziś pracuje we Wrocławiu jako grafik komputerowy. Ostatnio
zaliczył trzy występy Queen – w Berlinie, Pradze i Wiedniu. Ten ostatni
odbył się w wyjątkowym dniu, bo dokładnie w Halloween. Jak wspomina,
połowę hali wypełnili ludzie w oryginalnych przebraniach, a sam zespół
też ich nie zawiódł. – Perkusista Roger Taylor wyszedł na scenę w masce
potwora – relacjonuje. – Stałem pod samą sceną i mogłem obejrzeć
wszystko z bliska.
Wyjazdy na koncerty to także bliższe spotkania z muzykami i ekipą
Queen. Tomek wspomina dzień, gdy wybrał się na musical "We Will Rock
You" w londyńskim teatrze Dominion. Twarzą w twarz stanął tam z
gitarzystą Brianem Mayem oraz perkusistą Rogerem Taylorem. Udało mu się
zdobyć autografy muzyków. Innym razem na jednym z koncertów dotarł do
osobistego asystenta Freddiego, który po reaktywacji Queen znowu
pojechał w trasę z całą załogą.
Zespół zakończył właśnie koncertowanie po Europie. Dwa ostatnie występy
odbyły się w londyńskiej O2 oraz Wembley Arena. Oba przyciągnęły
dziesiątki tysięcy fanów. Wysłannikiem internetowego fanklubu był tym
razem jego założyciel, Zbyszek Kamiński. Prosto z Londynu legenda rocka
poleciała do Dubaju, a następnie zacznie kilkumiesięczną trasę po
Ameryce Północnej i Japonii.
Wielki powrót
Wydawało się, że to już koniec. Legenda Freddiego do dziś pozostaje
żywa i po jego śmierci w 1991 roku nikt nie próbował nawet zastąpić
miejsca charyzmatycznego wokalisty. – Freddie miał szczęście, że umarł.
Nie musiał być świadkiem śmierci Queen – powiedział wtedy Brian May.
Głód grania dał jednak o sobie znać. Dwadzieścia lat po ostatniej
trasie koncertowej Queen obwieścił światu, że wraca na scenę. To był
szok pomieszany z niedowierzaniem. Czy ktokolwiek mógł zastąpić
Freddiego? Tym kimś okazał się Paul Rodgers, znany z grupy Free.
Wbrew pozorom Queen nie zakończył działalności po śmierci Freddiego.
Pięć miesięcy później dali wielki koncert na stadionie Wembley udziałem
najsłynniejszych wokalistów świata. Piosenki zaśpiewali m.in. James
Hetfield, Elton John, John Elliott, David Bowie czy Axl Rose. Dochód z
koncertu przeznaczono na walkę AIDS.
Kilka lat później na półki sklepów trafiła płyta "Made in Heaven", na
której świat ponownie usłyszał głos Mercury’ego. Większość ścieżek
dźwiękowych wokalista zaśpiewał tuż przed swoją śmiercią. Później
dograno do nich muzykę. Członkowie zespołu zapewniali wtedy, że to
ostatni album grupy. Zapewne sami nie wierzyli, że dziesięć lat później
znowu staną na scenie przed dziesiątkami tysięcy wielbicieli.
Queen + Paul Rodgers – pod takim szyldem występuje dziś zespół,
przypomnieli o sobie w 2005 roku. Zagrali wielką europejską trasę
koncertową, obejmującą ponad 30 największych miast, a rok później
odwiedzili Japonię i USA.
– Myślę, że większość ludzi była zszokowana wiadomością o naszym
powrocie – wyznał Brian May przed pierwszymi koncertami. – Kiedy
zaczynam o tym myśleć, sam jestem w szoku. Im bliżej trasy koncertowej,
tym bardziej moje ciało i umysł przewracają się do góry nogami. Ostatni
raz graliśmy pod nazwą Queen w 1986 roku. Teraz uświadamiam sobie, że
to wszystko zaczyna znowu się obracać. Ale jest to bardziej ekscytujące
niż przerażające.
Po udanym powrocie ukazało się DVD koncertowe "Return of The
Champions", a chwilę później Queen postanowił nagrać nową płytę. Album
zatytułowany "Cosmos Rocks" ujrzał światło dzienne jesienią 2008 roku.
I grupa znowu ruszyła w światową trasę.
Pod drzwiami Freddiego
Magia zespołu to nie tylko koncerty, ale i liczne kultowe miejsca z nim
związane. Dla grupy polskich fanów rytuałem są coroczne wizyty pod
domem zmarłego wokalisty Freddiego Mercury’ego na Kensington. Składają
pod jego drzwiami kwiaty, rozmawiają z sąsiadami gwiazdy, a czasami
nawet z jego rodziną.
– To wspaniałe przeżycie być tutaj w tak wyjątkowym dniu – mówi Mariola
Kołacka z Londynu, wielka fanka Queen. Gdy mieszkała jeszcze w Polsce,
specjalnie przylatywała, by oddać hołd ulubionemu wokaliście. Ostatnim
razem pod drzwiami domu Garden Lodge czekał na nich Piotrek Mikołajec z
Rybnika, również członek fankubu. Wpadł do Londynu tylko na kilka
godzin – następnego dnia miał samolot do Polski.
Przy spokojnej uliczce Logan Place stoi ledwo kilkanaście posesji. Pod
numerem 1 mieszkał w latach 80. Freddie Mercury. Parcela zwana Garden
Lodge otoczona jest wysokim murem, który fani od dawna pokrywają
wyznaniami miłości podziękowaniami za wspaniałą muzykę. Do dziś mieszka
tam Mary Austin, była narzeczona wokalisty i jego wieloletnia
przyjaciółka. Kobieta unika rozgłosu i ceni sobie prywatność. Ale
Piotrek zapewnia, że raz wyszła do polskich fanów i chwilę z nimi
porozmawiała. – Wyszła z domu i zatrzymała się na chwilę przy nas –
potwierdza Mariola. – Podziękowała za pamięć i dała autograf – mówi.
Gdy Polacy składali pod drzwiami rockmana kwiaty i pocztówki
urodzinowe, ulicą przechodzili zdumieni Anglicy. Przyglądali się ze
zdziwieniem i pytali, kto w tym domu mieszkał. Dziwne, bo zasypaną
wieńcami ulicę Logan Place można było zobaczyć nawet w teledysku do
piosenki "Heaven for Everyone" nagranej przez Queen już po śmierci
wokalisty. Wtedy to właśnie Anglicy wylegli na Logan Place, by
opłakiwać wielkiego muzyka.
Trzeba swoje odstać
Tomek liczy, że w przyszłym roku zespół znowu zagra serię koncertów w
Europie. Już teraz śledzi strony internetowe, by zawczasu kupić bilety.
Nie są tanie, a do tego rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Często
jedynym wyjściem jest kupienie ich od koników, którzy żądają po
kilkaset funtów. Ale nawet na to polska ekipa ma swoje sposoby.
– Mało kto wie, że oprócz sprzedaży przez internet, pewna pula biletów
jest do nabycia w kasie tuż przed samym występem. Zdarza się, że koniki
zostają na lodzie i oddają wejściówki po kosztach. Raz dostaliśmy je
zupełnie za darmo – zdradza tajemnicę Tomek.
Zdobycie biletu na koncert to jednak połowa sukcesu. Ważniejsze jest
zajęcie dobrego miejsca. Aby dostać się pod scenę, trzeba być dużo
wcześniej. – W Berlinie czekaliśmy przed halą koncertową aż osiem
godzin. Ale było warto. Znaleźliśmy się kilka metrów od muzyków – mówi
Tomek.
Latem 2009 roku grupa Queen planuje zawitać do Stanów Zjednoczonych.
Jeszcze nie wiadomo, czy Polacy również tam za nimi polecą. Jak mówią,
na razie planują wyjazd do Bristolu na światowy zlot fanów. – Później
zobaczymy, co życie przyniesie – stwierdzają.
Gonic Polski
z onet.pl