Repertuar grupy Queen to muzyka rozrywkowa na najwyższym poziomie. Wykonana przez orkiestrę kameralną Alla Vienna i kilkunast osobowy chór Vivid Singers zyskała nowy wymiar.
W niedzielę w hali Opery odbył się koncert „Queen Symfonicznie”. Inicjatorem tego projektu jest Jan Niedźwiedzki, pracujący na co dzień jako kontrabasista w Filharmonii Łódzkiej, prywatnie fan twórczości grupy Queen.
W Szczecinie chyba dawno nie było koncertu, na który bilety wyprzedały się w takim tempie. Ci, którzy zdążyli je kupić uczestniczyli w świetnym koncercie. Po pierwsze, repertuar grupy Queen to muzyka rozrywkowa na najwyższym poziomie. Po drugie, wykonana przez orkiestrę kameralną Alla Vienna i kilkunast osobowy chór Vivid Singers zyskała nowy wymiar. Ponadto udowodniono, że nigdy się ona nie zestarzeje.
Niedźwiedzki wybierając utwory piosenki chciał z jednej strony przedstawić największe przeboje zespołu, z drugiej zaś pokazać, jak wielce różnorodny jest dorobek Queen. Sięgnął zatem także po prawdziwe perełki.
Pierwsza część koncertu była typowo orkiestrowa, grały tylko klasyczne instrumenty, której wtórował chór. Dzięki kilkunastu głosom udało się wyeksponować charakterystyczne dla Queen grupowe partie wokalne, jak te z niemal barokowych ballad: „Love Of My Life”, „You Take My Breath Away”, czy w stylu gospel w „Somebody To Love” i „Let Me Live”. Artyści sięgnęli również po wodewilowe pastisze, którymi Queen lubili ubarwiać swoje albumy w latach 70. Oczywiście nie zabrakło także szalonej „Bohemian Rhapsody”, czy podniosłego „The Show Must Go On”. Miło było usłyszeć też „Innuendo”, który na żywo Queen wykonali tylko raz (już bez Mercury’ego, na koncercie poświęconym jego pamięci wówczas śpiewał Robert Plant). Tutaj poza rozbudowanymi partiami wokalnymi dochodzi jeszcze fragment flamenco, wstyd byłoby nie skorzystać z takiej okazji.
W drugiej części koncertu Niedźwiedzki zamienił kontrabas na gitarę basową, co nadało muzyce jeszcze większej dynamiki, bliższej oryginału. Także obecna przez cały czas perkusja zaczęła grać w rockowy sposób. Te środki pomogły orkiestrze wykonać te najbardziej popowe piosenki typy: „We are the champions”, „We will rock you”, „Radio GaGa” czy „I want to break free”. Wówczas na scenie pojawił się także Freddie Mercury, a właściwie odgrywający jego rolę śpiewający aktor Mariusz Ostrowski. Ten, przyznać trzeba, nie dość, że świetnie zaśpiewał, to dokładnie przestudiował sposób poruszania się i mimikę frontmana Queen. I właśnie w tej części koncertu zespołowi udało się też nieco rozruszać onieśmieloną publiczność.
Informacja dla tych, którym nie udało się dostać biletu na ten występ. Kolejny w Szczecinie planowany jest na październik.
Szymon WASILEWSKI
z Kuriera Szczecińskiego