„Twoje zestawienie jest nieco kontrowersyjne, bo obok anty-establishmentowców w rodzaju Zappy czy Biafry pojawiają się też Freddie Mercury i Red Hot Chili Peppers, którzy mówiąc wprost są do pewnego stopnia produktami showbiznesu.
Każdy z bohaterów został w jakiś sposób wchłonięty lub zniszczony przez showbiznes. W wypadku Red Hot Chili Peppers bardzo wyraźnie stawiam granicę poprzez tezę, że skończyli się właściwie w momencie zdobycia sławy. Dziś są oczywiście własną parodią, co wyraźnie stwierdzam. Zadaję przy okazji pytanie: czy lepiej zginąć jak Cobain czy „sprzedać” się jak Red Hoci? Takie rozdziały pokazują pewne pułapki buntu, jego granice i cenę. RHCP na pierwszym etapie, łącząc funk, punk i rap dokonali miksu, który na długie lata zapanował na scenie. Bez nich nie byłoby chociażby Rage Against the Machine. Dokonali pewnych przemian w muzyce, jak również tych obyczajowych, bo choć nie cenię Kiediesa, to jego erotyczno-pornograficzne teksty spowodowały radykalny przełom. Na początku z pewnością byli więc buntownikami! Z Queen sprawa jest jeszcze trudniejsza, niemniej nie zgodzę się, że to zespół wykreowany przez showbiznes. Zostali gwiazdami po wielu płytach, po latach ciężkiej walki i ciężkiej pracy Freddiego. Mercury za życia zatajał swój homoseksualizm, potem ukrywał, że umiera na AIDS, ale po jego śmierci fani, często „szowinistyczne świnie”, musieli jednak przyznać, że kochali kolesia, którego powinni nienawidzić. Przełom i transgresja dokonały się, świat się zmienił. A więc mimo wszystko… był bunt.”
o książce „Leksykon buntowników”
z onet.pl
pajacyk który napisał tą nowelkę niech najpierw ogarnie banalne oczywistości z historii rocka na przykładzie- szowinistyczni fani pokochali idola ku ich zdziwieniu geja….
Maxiowi pomyliło się z heavymetalowymi wyznawcami Judas Priest którzy z natury mozna nazwac to w uproszczeniu ,,szowinistyczni,, z natury zaakceptowali gejostwo wokalisty Roba Halforda i nie „opuścili” zespołu. W porównaniu do całkowicie niesprecyzowanych i róznych poglądowo jak i pod względem image fanów Queen, taka sytuacja nie mogła zaistniec. Freddie nie musiał mówić nic. Zarówno homo i hetero fani/ ludzie uwielbiali go za muzykę i osobisty show. Czy sie czepiam?
Oczywiście, że się nie czepiasz. Przecież homoseksualizm Freddiego przez co najmniej połowę kariery Queen był tajemnicą poliszynela, a my, fani, kochamy go za geniusz muzyczny, za to, jak wspaniałym był artystą i nie mamy żadnego problemu z jego gejostwem, może tylko wtedy, kiedy zatanawiamy się, czy aby nie zwiększyło ono ryzyka jego przedwczesnej śmierci. Takie były czasy, wtedy to była grupa podwyższonego ryzyka, ale jego życie, jego sprawa,a my kochamy go i tak i nie jest to dla nas wyrzeczenie
Nie wiem skad sie bierze ta nienawisc do jakich kolwiek przejawow „nienormalnosci”. To po pierwsze. A po drugie to co to za roznica jakie preferencje seksualna ma artysta. Czy jego homoseksualizm rzuca jakies inne swiatlo na muzyke Queen? Dla niektorych na pewno, ale chyba tylko dla tych co za bardzo sie identyfikuja z artysta zamiast skupic sie wylacznie na tworczosci.
Stąd, że fani Q bywają homofobami, vide nagonka na tzw. pedała Adama.