W czerwcowym TR niby nic o Queen ale w dziale recenzji – Paul Rodgers Live in Glasgow. A tam takie słowa „Pod koniec ubiegłego roku po wielce kontrowersyjne współpracy z byłymi muzykami Queen Paul Rodgers powrócił tam gdzie jego miejsce.” oraz „I niech Rodgers dalej robi swoje, a nie pcha się na zastępstwo innego wielkiego wokalisty”.
To tyle.
A z kwietniowego numeru:
Mika
Life In Cartoon Motion
Album hit: pierwsze miejsce w Wielkiej Brytanii, singel Grace Kelly również na samym szczycie, a do tego dziesiątki tysięcy fanów. Ładnie zaczął swoją muzyczną drogę dwudziestoletni Mica Penniman, nagrywający pod pseudonimem Mika. Tak dobre przyjęcie debiutanckiego albumu powinno świadczyć o tym, że warto posłuchać, zwłaszcza że pojawiają się przy nim ciekawe określenia – glam rock, muzyka alternatywna i tym podobne. Oczywiście co chwilę powraca słowo „pop”, ale nie szkodzi, to wbrew pozorom nie gryzie. Tak czy inaczej, wygląda to dobrze. A jak brzmi? Przede wszystkim z albumu emanuje mnóstwo energii, która zdaje się, w zamyśle miała być tą pozytywną. Ciężko nie zauważyć fascynacji hippisowską filozofią i prób przeniesienia jej na nowoczesną muzykę. Radość kochania przeważa, a nawet jeśli robi się trochę mniej wesoło, to jednak wciąż ciężko się tym przejąć. Poza paroma wyjątkami jest to wesołe śpiewanie o niczym, a wgłębianie się w teksty raczej dla nikogo nie będzie intrygującym zajęciem. Sama strona muzyczna nie powala i nie jest niczym oryginalnym. Zdarzają się też chwile, kiedy Mika stara się być mądry, jak na przykład w My Interpretation, ale to również, a może zwłaszcza nie jest coś, czym powinien się chwalić. Wszystko, co prezentuje, już było, do tego lepsze. No właśnie, jeśli chodzi o wpływy, jest tego niemało. Przede wszystkim nasłuchał się Eltona Johna, Robbiego Williamsa i Freddiego Mercury’ego, do których pewnie pragnąłby się zbliżyć. Smutne to jednak starania, bo w większości nieudane i co najmniej niektórzy fani powyższych mogliby się obrazić. Ale jasne, liczą się chęci. Próbuje też być Scissor Sisters (na przykład w Relax) i rzeczywiście coś jest na rzeczy, można się zgodzić, że gdyby zespół był w bardzo słabej formie, mógłby grać właśnie tak. Atutem idoli twórcy Life In Cartoon Motion było to, że potrafili zręcznie balansować na granicy kiczu, on ją niestety dość beztrosko i bezmyślnie przekracza. Całkowitym przegięciem jest głos dziecka w Lollipop. W samym takim zabiegu nie ma niczego złego, ale kiedy staje się to obrzydliwie przesłodzone i niestrawne, budzi mój głośny sprzeciw. A to niestety główny grzech całej płyty. Czasem nawet wydaje się, że gdyby odjąć nieco tego lukru, wyszłyby całkiem niezłe piosenki. Najlepsze są ballady, Any Other World to znośny jak na ten zestaw utwór, ale i on nie dostarcza żadnych większych wrażeń. Swoją drogą Mika twierdzi, że brzmi również jak Rufus Wainwright. Chciałby. A jednak jest coś w tej płycie, a może raczej w jej twórcy, że nie można go całkowicie skreślić. Chłopak ma dobry głos i do jego talentów wokalnych nie mam żadnych zastrzeżeń. Wzbudza sympatię. Ach, gdybyż umiał jeszcze pisać piosenki. Kiedy jeden z portali muzycznych zamieścił negatywną recenzję tej płyty, został skrytykowany przez Briana Maya, będącego fanem początkującego artysty. Cóż, muszę zaryzykować – to nie jest dobra płyta. Ale sukces Pennimana to pocieszająca sprawa. Uspokaja, że nie tylko w Polsce na listach przebojów mogą królować pomyłki, chociaż nie ukrywajmy – w Anglii te pomyłki przynajmniej nieźle wyglądają.
z teraz rock
Bardzo mądre słowa napisał dziennikarz TR.
Rodgers to stary grzyb !!!
Niewiem co skłoniło Rogera i Briana do grania z tym bucem. Jeżeli już niewytrzymali to mogli jechać w trasę i sami zaśpiewać kilka piosenek…głos mają…warunki też i ludzie milej by przyjeli to wszystko a tak to Rodgers jest starym grzybem i nikt mi niewmówi prawdy…a na koncercie byłem i wrażenie takie jak z każdego innego…magii niebyło…szkoda że w taki sposób zniszczyli legende.
NO W KOńCU KTOś SIE ODWAżYł I NAPISAł PRAWDę O TYM CO BYłO WIDAć I SłYCHAć NA PłYCIE I NA DVD RODGERS TO STARY GRZYB DO śPIEWANIA PIOSENEK Z REPERTUARU KRóLOWEJ SIę NIE NADAJE FAJNIE żE KTOś TO WKOńCU ZAUWAżYł RYCZY I WYJE JAK ZAżYNANE PROSIE W RZEźNI
NIECH WYSTęPUJE SAM A OD QUEEN NIECH TRZYMA SIę Z DALEKA BO NIGDY NIE BęDą MIELI DUżEJ FREKWENCJI NA KONCERTACH CZYLI ZERO STADIONóW NIECH ZNAJDą SOBIE KOGOś MłODEGO I ZDOLNEGO NA GOśCINNE WYSTęPY NA żYWO A JAK BęDZIE CZAS POKAżE
George Michael moim zdaniem byłby lepszy od Rodgersa