Dość luźna relacja z koncertu w Krakowie, komu się nie podoba niech nie czyta 😉 Każdy ma inny gust, słuch… to tylko wyłącznie moja opinia i wspomnienia.pisane dość chaotycznie 😉
Rozumiem ludzi będących pierwszy raz na koncercie z udziałem Bri czy Rogera… dla mnie wówczas też byłoby mega przeżycie, jak do dziś wspominany wyjątkowo koncert w Stodole mimo licznych problemów technicznych nie należał do najlepszych.
Nie jestem entuzjastką tej współpracy od początku, a nawet od występu w Idolu w kontekście C-lebrity uważam do dziś za lekka obłudę (plus wywiady z okolic 2008). Ale fakt faktem Polska i niby ostania trasa… no i fanklub.
Oglądając koncert Sylwestrowy i słuchając wiedziałam, że będzie ciężko.
Adam na jego obronę lepszy poziom wokalu niż w 2012, zapewne brał lekcje u Zapendowskiej. Ale wszystkich wad się nie pozbył pozostało wkurzające momentami wibrato, forsowny falset, melorecytacje (momentami prawie mówił a nie śpiewał) i barwa wokalu, która mi osobiście nie pasuje. Tak jak nie pasuje głos Bono czy Rojka.
Show jeszcze większe niż w poprzednich latach, poszli na całość. Telebimy, których brakło w 2005, pojawiły się w 2008 i zagościły w 2012. Wybieg jeszcze dłuższy, po bokach dwa balkoniki jak dla Juli i Romea. Plus wielka ruchoma litera Q i podest dla perkusji, który jeździł w górę, skoro mogli to zrobić to zrobili. W 2005 był patent z wielkimi reflektorami z tyłu sceny, w 2008 kula i dach pałacu i animacje, w 2012 r. nawiązanie do Live Killers. Była tradycyjna kurtyna, konfetti, kula, doszły lasery i dym. Nie ma już stołeczka Fredka, nadal nie ma pełnej synchronizacji Fredka z muzyką.
Pierwsze trzy kawałki nie słyszałam Lamberta, bo tak ustawili dźwięk?! Może pod nagrania tv. Ale wtedy ładnie brzmiała gitara Briana. Potem pogłośnili i był wyraźny Adam, dość ciche chórki, dość cicha perkusja, nie słyszalny Spike.
Na plus solówka Neila z motywem z Dont try sucide, BL (umarłam jako Hot Zbok), Staying Power. Solo na perkusji niby z synem, ale jak Roger się rozkręcił i lekko weszło w Let there be drums rozkołysało Arenę. Guitar solo i te niskie dźwięki i sprzężenia (ból po uszach) i jakby ciutek zmienił, Last horizon rozbudziło publikę, ale bez opcji wjazdu na dach i samej kuli jakoś straciło to smaczek. W sumie chyba krótsze niż kiedyś nie zaczęło nudzić, albo to takie wrażenie.
Odgrywanie ’39 (Brian opowiada o podróży w czasie i kosmonautach) na ten moment uważam za największy jarmark, mogliby wymienić na coś new. I pomijam, że środkowy falset (kiedyś wykonywany przez Rogera) zagrał Spike na klawiszach. Chyba jednak Magic będę pamiętać bo śpiewał Roger i rozczarowanie, że zasiadł za perkusja i nie było Our lives i na ekranie Johna Under Pressure z wokalem Roger ok, ale wolę jak śpiewał partie jak na trasie Magic. Interesujące intra w piosenkach kiedy chwila wahania a może nas czymś zaskoczą. Dragon Attack które było hołdem dla grodu Kraka i Smoka wawelskiego, tylko nie było dośpiewywań i ciutek utwór stracił, ale basowka dała radę. Jakimś cudem Roger nie umarł przy I want it all!! Adam zaspał i nie wszedł w Tie Your mother (był za kulisami) i po raz drugi pechowo wypada w Pl w 2012 nie działał mikrofon Briana. Old songi z lat 70 miło posłuchać, ale zagrane są wolniej niż kiedyś nie oszukujmy się. Wycięcie wstępu Fredka z Bo Rhap uważam za profanację… coraz mniej go. Jak było on część balladową a rockową drugi wokal było rozwiązaniem optymalnym. Wykonywanie I want it all głosem Lamberta uważam za kiepski pomysł, nie ma tego powera i jest jak zwykle parówki a nie Berlinki. Save me brzmiało jak mydło i znudziło mnie kompletnie, Who want to live nadal jest mocnym punktem programu. Otwieracz w postaci OV jest udanym posunięciem, które już było testowane w 2008. Radio gaga bez Rogera na wokalu to smuteczek, tak samo jak brak I’m in love. Wokal solo Lamberta traktować należy wedle uznania, ale chyba co koncert to samo i tak samo kilka wymian słownych miedzy Brianem/publiką. Fakt Adam rozbawiał publikę pojedynkami stron na śpiew. Wejście do WWRY Rogera dość ciekawe, jeszcze da się jakoś ten utwór urozmaicić. Nie pojmuje kanapy w Killer Queen, to ma być śmieszne!? Teatralność na poziomie Broadwayu na rockowym show mi nie pasuje i mimika Adama i jego gesty typu ruchy frykcyjne przy Fat bottomed i innych utworze były już przesadą. Fredek ze stojakiem jakoś gustowniej to symulował….
Korona na finał, że niby nowy książę w zespole czy następca?! Może niby nic, ale jednak wkurzające mnie. Strój ala George Michel, koturny Lady Gagi , czarne paznokcie Fredka z lat70. Może ma kontakt ze swoimi młodymi fankami, może piszczą za nim, może sympatyczny człowiek z niego (przywitałam się z nim gdy miałam okazję) ale to kompetentnie nie moja bajka i nie mój kicz który kochałam w Q. Tak jak nie lubię pewnych strojów Fredka z lat 80. W sumie za dużo w tym show teatralności wyreżyserowanej a nie spontanu i frywolności. Na gromadzenie strojów, efektów, laserów, obrazów odciąga fana od muzyki i nie pozwala się na niej skupić. Nigdy nie przeszkadzały mi gołe sceny jeśli muzyka się broniła. Dobra ciutek światła i ekran jest minimum ale bez przesady przyszłam na muzykę a nie do cyrku. Nie kumam tych muzycznych show pokroju Katy Perry czy Madonny, więc w tym czasami blasku niż dźwięku…. Panowie nie tędy droga, mistrzyń show i tak nie przegonicie… dron nad fanami? Skoro Katy ma gondolę z balonami.
Gonienie za modą z selfie przez Briana, miła pamiątka to fakt, ale lekko dziwne.
Ale w Krakowie Love of my life dzięki fanom było cudowne, światełka i autentyczne wzruszenie Bri. To rekompensowało wszystkie minusy tego show.
I Roger nie ma już takiego powera, nie oszukujmy się przez 3 lata od Wrocka już się sporo posunął mimo jego zapału i chęci.
Szkoda, że zespól nie zrobił tego co w 2008 i nie daje mp3 z koncertów choćby wybranych. Miła pamiątka z tamtych koncertów.
Show oceniam na 5+ ,muzykę na 4- ,wokal wokalisty 3+ (te moje uprzedzenia, ale ciut wyżej w kwestii poprawności nie fałszuje przecież), chórki 3- (najgorzej od 2005), kondycja Bri 4 (schudł niż w 2005/8), kondycja Rogera 3+ (nie schudł i daleki od formy z 2008), Spike brak noty gdzie on był ledwie w Crazy i Radio, Rufus na plus duet z ojcem, a tak zbędny jakby Roger ogarnął się i nie chlał wieczór przed koncertem i po… Neil sporo smaczków wprowadził solówka i lepiej słyszalny w chórkach momentami. to chyba na tyle w skrócie….
Ludzie czekający na bis po WATC i krzyczący bis czy Don’t stop me now…. nie mogę…
Tyle moich osobistych, podkreślam falką osobistych wspomnień, uwag po koncertowych….
To raczej nie wspomnienia tylko jakaś Twoja paranoja. Starość nie radość. Beznadzieja a nie opis. Porażka.
Na wstępie napisała, że kto nie chce niech nie czyta i, że jest chaotyczna. To jest wyłącznie moja opinia na temat koncertu. Ty oceniasz go na szóstkę i uważasz za najlepszy jakiw życiu widziałeś, a ja już nie.
@datyuk
dlaczego uważasz że ten opis ( relacja ) jest beznadziejny ? Uzasadnisz jakoś ?
Prawie w 100% się zgadzam! Mam mieszane odczucia odnośnie tego koncertu. Show mi nie przeszkadzało ale kilka rzeczy ewidentnie:1. Lambert – facet nie ma rockowego głosu i śpiewa w innym rejestrze. 2.Korona na koniec występu mnie rozwścieczyła i jeszcze to pytanie Briana: jak wam się podoba „nowy”? 3. Roger – lewa ręka już w ogóle nie pracuje można- powiedzieć że Queen (a raczej Smile) gra bez perkusisty (wiem wiem latka lecą). 4.Brak Johna – jakieś wspomnienie, zdjęcie czy cokolwiek. 5. Jest jeszcze coś czego nie potrafię nazwać – jakiś taki brak spontaniczności, temperatury, odgrywanie materiału i tyle (wyjątek Love of my life).
Na zdecydowany plus gra Briana i brzmienie podkręcone i cięższe. Niestety przez to zupełnie zagłuszał i tak ledwo żyjącego Rogera.
Jestem fanem Queen i to co napisałem wcześniej to trochę czepianie się bo ciągle mam w uszach Queen sprzed lat. Wiem że te czasy już nigdy nie wrócą i jeśli będę miał jeszcze okazję to znów pojadę na Queen+…
Daga, nie przejmuj się gościem. Ma chyba ze sobą jakiś problem. I z tym, że ktoś ma odmienne zdanie niż on.
Ja akceptuje, że komuś się podoba koncert, Adam Lambert to jego zdanie, odczucia. Moje niestety są trochę inne. Tak jak uwielbiam Hot Space, a większość już nie za bardzo i nie mam z tym problemu.
Niestety internet sprawia, że część ludzi czuje iluzje anonimowości i pozwala sobie na więcej. Ja jestem otwarta na rozmowy zwłaszcza w rzeczywistości, twarzą w twarz kiedy widzę rozmówce, a nie tylko ciąg znaków na ekranie.
To jakiś zakompleksiony fanboy 😛 Olać go …
Rozumiem, że komuś może się nie podobać. Rozumiem, że można poddać koncert krytyce itp itd, tylko nie rozumiem po co te złośliwe docinki? Majaczenie o jakiś parówkach, głupie porównania – ani śmieszne, ani konstruktywne. Ot tak chęć popisania się swoim nie do końca rozwiniętym poczuciem humoru. Skończyłem czytanie na parówkach 🙂
Parówki to efekt mego zboczenia zawodowego. I wybacz nie urodziłam się humanistką. I nie zmuszam nikogo do czytania i wchodzenia tutaj. Napisz własną relację to ją zamieszczę.
Swoją drogą rzeczone I want to break free w wykonaniu Paula też mnie denerwowało, bo pasowało mu jak pięść do oka. Post 1991 kocham jedynie wykonanie Rogera.
„Fredo -ortodoksi” są w stanie się bić w obronie jego honoru co widziałam na własne oczy.
ja tam wolę parówki sojowe prawdę mówiąc 😉 I tak , głos pana lamberta może się nie podobać 🙂
Ale coraz częściej zauważam że zwolennicy kolaboracji z Lambertem są strasznie przewrażliwieni na punkcie jakiejkolwiek krytyki . Nawet bardziej niż „Fredo-ortodoksi” 🙂
Witam
Nie można kogoś od razu oceniać, każdy ma jakiś swój styl prowadzenia bloga i pisania na różne tematy. Jak się komuś nie podoba wcale nie musi tutaj wchodzić czy tego czytać. Może iść gdzie indziej a nie robić negatywne komentarze, które na samym wstępie odstraszają czytelników a być może innym się to może spodobać.
Może „innym” taki opis spodoba się. Ja przez wiele lat miałem szacunek dla tego bloga, ale czytając takie chore subiektywne opinie też mam dość. Zresztą nie tylko ja.
Jeszcze dziś jak rozmawiałem z osobą, która tu bywa usłyszałem,ze ten tekst obraza jest Uczucia.