Śladami Królowej
Tam, gdzie grał Queen
Tak się składa, że najważniejsze tegoroczne mecze biało-czerwonych odbywały się tam, gdzie latem 1986 roku koncertował Queen.
Przykład? Choćby czerwcowe spotkanie na Rasundzie. Nie zamierzamy pastwić się nad piłkarzami Pawła Janasa, przypomnijmy tylko, że Freddie Mercury z kolegami zagrał tam znacznie piękniej niż nasi ulubieńcy.
W sobotę polscy zawodnicy wystąpili na stadionie im. Ferenca Puskasa, który siedemnaście lat temu nazywał się jeszcze Nepstadion. I właśnie tam „Królowa” zaliczyła jeden z największych koncertów
w karierze. Największych i niepowtarzalnych. Choćby dlatego, że w owych czasach muzycy z Zachodu nie koncertowali za wschodnią kurtyną. Mercury, Deacon, May i Taylor zrobili wyjątek. Ale jaki wyjątek! Kiedy lider grupy zaśpiewał po węgiersku miejscową pieśń ludową „Ta vasziszel” (pomógł sobie niewielką ściągawką, ukrytą w dłoni, czemu chyba trudno się dziwić), prawie 100 tysięcy ludzi oszalało z radości.
Pięć lat po wspomnianych wydarzeniach powstał hit brytyjskiej grupy „Show must go on”. Wprawdzie z węgierskim koncertem z 1986 roku niewiele go łączy, ale mieliśmy ogromną nadzieję, że w sobotni wieczór będzie aktualny dla reprezentacji Janasa. Niestety, dla nas przedstawienie już się skończyło. Dźwięki słynnego przeboju lecą teraz z łotewskich głośników.
Data: 2003-10-13
z zw.com.pl