To pierwszy koncertowy album zespołu nagrany z Paulem Rodgersem, nowym wokalistą grupy.
Wbrew temu co sądzono, Paul Rodgers nigdy nie usiłował zastąpić czy
naśladować Freddiego Mercury’ego. Wokalista pozostał na scenie sobą,
robił to, co potrafił najlepiej, wzbogacając muzykę Queen elementami
własnego stylu i własnej indywidualności. I nawet ci, którzy uważali
dorobek zespołu za świętość, zdali sobie sprawę, że Paul jest artystą o
niepowtarzalnej osobowości i wyjątkowej scenicznej charyzmie. Wykonując
podczas koncertów zarówno repertuar Queen , jak i innych
zespołów, wokalista bez trudu przekonał do siebie tę część
publiczności, która odnosiła się do niego z ciekawością, i z
podejrzliwością.
Lista utworów:
Reaching Out
Tie Your Mother Down
I Want To Break Free
Fat Bottomed Girls
Wishing Well
Another One Bites The Dust
Crazy Little Thing Called Love
Say It’s Not True
’ 39
Love Of My Life
Hammer To Fall
Feel Like Makin’ Love
Let There Be Drums
I’m In Love With My Car
Guitar Solo
Last Horizon
Optymistyczna ta nota. To może tyle napiszę: Paul Rodgers mnie, fana Queen, nie przekonał.
A ja napisze, ze mnie jako fankę Queen przekonał
Paul jest spoko
Ilu fanów ma QUEEN tyle będzie zdań na temat współpracy z Rodgersem. Moim zdaniem źle zrobili oddając w jego ręce
„główny mikrofon” mogli dokonać dużo lepszego wyboru. Pan Rodgers zupełnie nie pasuje do stylu jaki królowa wyrobiła sobie przez lata działalności w pełnym składzie. Na całe szczęście to tylko projekt q+ a nie prawdziwy QUEEN.
Ja tylko dodam że jak pierwszy raz zobaczyłem na DVD ten koncert, to przyznam szczerze że przynajmniej w kilku momentach wyraznie nie byłem zadowolony, ale po uważnym i wielkokrotnym oglądaniu zrozumiałem że Rodgers to przecież wkońcu nie Mercury i zaakceptowałem fakt że śpiewa to po swojemu i tyle. Myślę że Brian i Roger zwyczajnie nie chcieli wokalisty z castingu, który zaśpiewa dokładnie tak jak Freddie, tylko poszli zupełnie inną drogą, stawiając na znakomitego wokalistę, ale o zupełnie innej barwie głosu i stylu śpiewania.
Płyty slucha sie całkiem sympatycznie , fjana pamiątka , dobre wykonanie , mzuycy w formie, jedyne co mi trochę przeskzadza to brzmienie płyty. Perkusja strasznie pozbawiona dynamiki rozmywa sie gdzieś na drugim planie , no i przesadnie wyeksponowana gitara Bri.
Dla perki to trzeba słuchać Montreal 😉
No fakt Daga Montreal to najlepiej brzmiąca koncertówka ,niezykle świeżo i selektywnie