Piszcie sobie co chcecie ale nawet w takiej sytuacji brak jest specyficznego humoru Fredzia.To już nie to samo. Nawet nic nie puścili co się działo na barce. Chyba że macie namiary na nagrania z rzeki?
Jak Wasze odczucia po Wrocławiu? Moje: Kompletne show, sądzę, że najbliższe temu czym było Queen na żywo z Freddiem i Johnem. Nie sądziłem, że tak powiem, ale bliższe niż wspaniałe przecież występy Q+PR (widziałem Sztokholm w 2005 roku i Pragę w 2008). Adam Lambert dotychczas mnie irytował. Po tym koncercie jestem w pozytywnie (bardzo!) zaskoczony – Brain i Roger po raz kolejny udowodnili, że rzadko się mylą. Marektingowo dobry ruch (w parze z QE sposób na odzyskanie rynku USA poprzez osobę AL), ale przede wszystkim niesamowite emocje dla ludzi. Wspaniała muzyka, która żyje. No i szacunek dla Polaków. Energia od publiczności na tym koncercie była NIEPRAWDOPODOBNA. Gardła zdarte od początku. Wydaje mi się, że oni to czuli i dzięki temu (także) dali niesamowity koncert prawie bez wad (te drobne wpadki z nagłośnieniem na I Want it all (za głośno pod koniec!) i Tie Your Mother Down (mikrofony Briana i AL) oraz oświetleniem (niekompletna polska flaga przed finałem), zrekompensowała cała reszta – świetny mechanizm kurtyny, powalające oświetlenie, krótko mówiąc dopracowany show.
Już po występie Queen + AL we Wrocławiu. Kompletne show, sądzę, że najbliższe temu czym było Queen na żywo z Freddiem i Johnem [którego zawsze podziwiałem i szanowałem za decyzję o odejściu z biznesu – chociaż to pewnie bardziej zasługa żony Polki z pochodzenia ;))) ]. Do wczoraj nie sądziłem, że tak powiem, ale show we Wrocławiu było bliższe oryginalnemu Queen niż wspaniałe przecież występy Q+PR (widziałem Sztokholm w 2005 roku i Pragę w 2008). Adam Lambert dotychczas mnie irytował. Po tym koncercie jestem pozytywnie (bardzo!) zaskoczony – Brain i Roger po raz kolejny udowodnili, że rzadko się mylą. Marektingowo dobry ruch (w parze z niesamowitym Queen Extravaganza sposób na odzyskanie rynku USA poprzez osobę AL), ale przede wszystkim niesamowite (!) emocje dla ludzi. Wspaniała muzyka, która żyje. No i szacunek dla Polaków. Energia od publiczności na tym koncercie była NIEPRAWDOPODOBNA (Szwedzi i Czesi to sztywniaki!). Gardła zdarte od początku. Wydaje mi się, że zespół to „odbierał” i także dzięki temu dali niesamowity koncert prawie bez wad (te drobne wpadki z nagłośnieniem na I Want it all (za głośno pod koniec!) i Tie Your Mother Down (mikrofony Briana i AL) oraz oświetleniem (niekompletna polska świetlna flaga przed finałem), zrekompensowała cała reszta – świetny mechanizm kurtyny, powalające oświetlenie, krótko mówiąc dopracowany show (ale bez przerostu formy nad treścią, jak to często bywa na koncertach niektórych współczesnych „wielkich” gwiazd). Rufus (syn Rogera, inspirator Radio GAGA, „pomocnik 'starego’ perkusisty) i Neil (bas) doskonale wpisali się w skład. Szkoda, że żadne z dzieci Briana nie jest utalentowanym gitarzystą, bo mogliby myśleć o sukcesji 😉 I jeszcze refleksja co do całego Rock In Wrocław. Nie byłem na żadnym festiwalu wcześniej, ale wydaje mi się, że to bardziej był OSZAŁAMIAJĄCY występ Queen+AL z trzema supportami niż dopracowany festiwal. Z występów wcześniejszych (Power of Trinity, IRA, Mona) tylko IRA dała czadu, ale zabrakło oprawy dla nich, jakiegoś bajeru ze strony organizatorów, przecież to miało być 25 lat. Sytuację uratował zespół (dobra gra) i publika (dobre przyjęcie i Sto Lat na koniec). Mona to dla mnie totalna porażka (chociaż głos wokalista ma niezły). Dlaczego sceny (głębokiej przecież na 25 metrów) nie przedzielono jakimś gustownym parawanem? Przez to scenografię cały czas psuły przykryte czarną folią instrumenty Queen z tyłu sceny. Plus tej sytuacji był taki, że różnica w oprawie występów „supportów” oraz Queen była spotęgowana. Queen pokazali, że są mistrzami świata. Można by powiedzieć: przedstawienie prawdziwie trwa! Oby kolejne 40 lat! 🙂
We Wrocławiu było super!
Jestem bardzo usatysfakcjonowana, choć pół koncertu musiałam skakać, by móc zobaczyć cokolwiek.
Wspaniała publiczność, jej zgranie, jej reakcja. Czuło się magię w powietrzu!
Pierwszy raz byłam na koncercie nie tylko Queen, ale i jakimkolwiek i zgadzam się z Michałem, który pisał wcześniej – wspaniałe show!
PS Adam Lambert mnie zaskoczył – śpiewa na żywo o wiele lepiej niż na nagraniach, które słyszałam wcześniej
A dla tych wszystkich których ominął wspaniały koncert z udziałem Adama Lamberta przecudne wykonanie The Show Must Go On w jego wykonaniu: http://youtu.be/J2R8pJZUhoc
Przepraszam za błąd z Rufusem/Felixem. Zamgliło mnie chyba 😉 Tak jeszcze sobie myślę o koncercie i nie wiem czy to było aż takie innowacyjne, ale ja nigdy nie widziałem jeszcze kamer bezprzewodowych na gitarze (FBG) i perkusji. No a w niedzielę mieliśmy z żoną szczęście, bo podeszliśmy przed 13.00 pod hotel Monpol, postaliśmy chwilę i lekko po 13 wyszli starsi panowie (a przed nimi świta). Roger dał sporo autografów, Brian nie. Nie oblegany Rufus za to krążył sobie na zewnątrz hotelu i autografy rozdawał bez bólu. Byli też Neil i Spike 🙂
Taka analogia jak w Budapeszcie sobie pływali 😉 Gdyby żył Fredek, to na pewno wpadł by jeszcze do paru galerii 😉
Freddie grubo po 60’tce ?? Nie sadze by mu sie jeszcze chciało z domu ruszać 🙂
Czy ktoś tam widzi Lamberta? Pewnie go wrzucili do rzeki…
Marc jesteś zazdrosny ?;)
Adama z nimi nie było 😉
był na 'laskach’ 😉
był na 'laskach’ 😉
Pewnie na tych samych co Freddie 😉
Piszcie sobie co chcecie ale nawet w takiej sytuacji brak jest specyficznego humoru Fredzia.To już nie to samo. Nawet nic nie puścili co się działo na barce. Chyba że macie namiary na nagrania z rzeki?
te Martel ja i tak nie lubię Lamberta
Martel, chyba nie wymagasz jakichś szalonych zabaw od ponad 60-letnich staruszków ?
Jak Wasze odczucia po Wrocławiu? Moje: Kompletne show, sądzę, że najbliższe temu czym było Queen na żywo z Freddiem i Johnem. Nie sądziłem, że tak powiem, ale bliższe niż wspaniałe przecież występy Q+PR (widziałem Sztokholm w 2005 roku i Pragę w 2008). Adam Lambert dotychczas mnie irytował. Po tym koncercie jestem w pozytywnie (bardzo!) zaskoczony – Brain i Roger po raz kolejny udowodnili, że rzadko się mylą. Marektingowo dobry ruch (w parze z QE sposób na odzyskanie rynku USA poprzez osobę AL), ale przede wszystkim niesamowite emocje dla ludzi. Wspaniała muzyka, która żyje. No i szacunek dla Polaków. Energia od publiczności na tym koncercie była NIEPRAWDOPODOBNA. Gardła zdarte od początku. Wydaje mi się, że oni to czuli i dzięki temu (także) dali niesamowity koncert prawie bez wad (te drobne wpadki z nagłośnieniem na I Want it all (za głośno pod koniec!) i Tie Your Mother Down (mikrofony Briana i AL) oraz oświetleniem (niekompletna polska flaga przed finałem), zrekompensowała cała reszta – świetny mechanizm kurtyny, powalające oświetlenie, krótko mówiąc dopracowany show.
Już po występie Queen + AL we Wrocławiu. Kompletne show, sądzę, że najbliższe temu czym było Queen na żywo z Freddiem i Johnem [którego zawsze podziwiałem i szanowałem za decyzję o odejściu z biznesu – chociaż to pewnie bardziej zasługa żony Polki z pochodzenia ;))) ]. Do wczoraj nie sądziłem, że tak powiem, ale show we Wrocławiu było bliższe oryginalnemu Queen niż wspaniałe przecież występy Q+PR (widziałem Sztokholm w 2005 roku i Pragę w 2008). Adam Lambert dotychczas mnie irytował. Po tym koncercie jestem pozytywnie (bardzo!) zaskoczony – Brain i Roger po raz kolejny udowodnili, że rzadko się mylą. Marektingowo dobry ruch (w parze z niesamowitym Queen Extravaganza sposób na odzyskanie rynku USA poprzez osobę AL), ale przede wszystkim niesamowite (!) emocje dla ludzi. Wspaniała muzyka, która żyje. No i szacunek dla Polaków. Energia od publiczności na tym koncercie była NIEPRAWDOPODOBNA (Szwedzi i Czesi to sztywniaki!). Gardła zdarte od początku. Wydaje mi się, że zespół to „odbierał” i także dzięki temu dali niesamowity koncert prawie bez wad (te drobne wpadki z nagłośnieniem na I Want it all (za głośno pod koniec!) i Tie Your Mother Down (mikrofony Briana i AL) oraz oświetleniem (niekompletna polska świetlna flaga przed finałem), zrekompensowała cała reszta – świetny mechanizm kurtyny, powalające oświetlenie, krótko mówiąc dopracowany show (ale bez przerostu formy nad treścią, jak to często bywa na koncertach niektórych współczesnych „wielkich” gwiazd). Rufus (syn Rogera, inspirator Radio GAGA, „pomocnik 'starego’ perkusisty) i Neil (bas) doskonale wpisali się w skład. Szkoda, że żadne z dzieci Briana nie jest utalentowanym gitarzystą, bo mogliby myśleć o sukcesji 😉 I jeszcze refleksja co do całego Rock In Wrocław. Nie byłem na żadnym festiwalu wcześniej, ale wydaje mi się, że to bardziej był OSZAŁAMIAJĄCY występ Queen+AL z trzema supportami niż dopracowany festiwal. Z występów wcześniejszych (Power of Trinity, IRA, Mona) tylko IRA dała czadu, ale zabrakło oprawy dla nich, jakiegoś bajeru ze strony organizatorów, przecież to miało być 25 lat. Sytuację uratował zespół (dobra gra) i publika (dobre przyjęcie i Sto Lat na koniec). Mona to dla mnie totalna porażka (chociaż głos wokalista ma niezły). Dlaczego sceny (głębokiej przecież na 25 metrów) nie przedzielono jakimś gustownym parawanem? Przez to scenografię cały czas psuły przykryte czarną folią instrumenty Queen z tyłu sceny. Plus tej sytuacji był taki, że różnica w oprawie występów „supportów” oraz Queen była spotęgowana. Queen pokazali, że są mistrzami świata. Można by powiedzieć: przedstawienie prawdziwie trwa! Oby kolejne 40 lat! 🙂
michal pomieszali ci się synowie Rogera – za Radio GaGa odpowiedzialny jest Felix a nie Rufus 😉
We Wrocławiu było super!
Jestem bardzo usatysfakcjonowana, choć pół koncertu musiałam skakać, by móc zobaczyć cokolwiek.
Wspaniała publiczność, jej zgranie, jej reakcja. Czuło się magię w powietrzu!
Pierwszy raz byłam na koncercie nie tylko Queen, ale i jakimkolwiek i zgadzam się z Michałem, który pisał wcześniej – wspaniałe show!
PS Adam Lambert mnie zaskoczył – śpiewa na żywo o wiele lepiej niż na nagraniach, które słyszałam wcześniej
A dla tych wszystkich których ominął wspaniały koncert z udziałem Adama Lamberta przecudne wykonanie The Show Must Go On w jego wykonaniu:
http://youtu.be/J2R8pJZUhoc
Adam to geniusz.
Przepraszam za błąd z Rufusem/Felixem. Zamgliło mnie chyba 😉 Tak jeszcze sobie myślę o koncercie i nie wiem czy to było aż takie innowacyjne, ale ja nigdy nie widziałem jeszcze kamer bezprzewodowych na gitarze (FBG) i perkusji. No a w niedzielę mieliśmy z żoną szczęście, bo podeszliśmy przed 13.00 pod hotel Monpol, postaliśmy chwilę i lekko po 13 wyszli starsi panowie (a przed nimi świta). Roger dał sporo autografów, Brian nie. Nie oblegany Rufus za to krążył sobie na zewnątrz hotelu i autografy rozdawał bez bólu. Byli też Neil i Spike 🙂