W Teatrze Rampa kończą się próby show „Rapsodia z demonem” opartego na piosenkach grupy Queen. Znane hity zaśpiewają młodzi wokaliści.
Pomysłodawcą projektu i jednym z bohaterów przedstawienia jest aktor musicalowy i kierownik sceny muzycznej w Rampie Jakub Wocial. Nowe aranżacje takich hitów jak „We Will Rock You”, „Show Must Go On”, „Don’t Stop Me Now” czy „Who Wants To Live Forever” przygotował Jan Stokłosa. Przedstawienie reżyseruje Holender Michel Driesse, znany z realizacji muzycznych spektakli w Londynie, USA i Niemczech. Premiera 30 października.
Rozmowa z Jakubem Wocialem
Jakub Panek: Musical z piosenkami Queen nie miał dobrej prasy w Londynie, mimo to postanowiłeś przygotować projekt oparty wyłącznie na ich piosenkach. Dlaczego?
Jakub Wocial: Rzeczywiście, krytyka nie pozostawiła suchej nitki po premierze „We Will Rock You” w Londynie, jednak widownia zweryfikowała to szybko, musical stał się bardzo popularny. Wystawiany był na West Endzie bez przerwy przez 12 lat. Od czasu brytyjskiej premiery zagrany został do dzisiaj w większości stolic Europy. Ta muzyka jest genialna. Oczywiście to, czy publiczność pokocha nowe wykonania przebojów Queen, zależy od wielu czynników. Tutaj nie wystarczy je zaśpiewać. To trzeba przeżyć na scenie. Zdaję sobie sprawę, że ten projekt może porwać ludzi, ale może okazać się klapą. Ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. Wkładamy w to bardzo dużo pracy.
Piosenki z pokazywanego w Rampie musicalu „Rent” zostały przetłumaczone na polski. „We Will Rock You” czy „Bohemian Rhapsody” też zaśpiewacie po polsku?
– Utwory Queen mogą być wyłącznie prezentowane w języku angielskim. Nie ma prawnej możliwości, byśmy je zaśpiewali po polsku, mimo że posiadamy znakomite i trafne tłumaczenia Katarzyny Kraińskiej, również autorki scenariusza. Ubolewam nad tym, bo chciałem polskiej publiczności, która niekoniecznie zna dobrze angielski, przedstawić historie tych świetnych piosenek. Duża część pokolenia, np. moich rodziców, wreszcie dowiedziałaby się, o czym one są. Ja sam po wielu latach poznałem te teksty. I one są ważne.
To w takim razie robicie koncert czy musical? A może coś innego?
– My nie chcemy się ograniczać gatunkami, żeby nie tracić potencjalnych widzów. Dla fanów Queen np. musical jest z założenia czymś gorszym, a koncert bez Freddiego czymś niewystarczającym. Chcemy zaproponować połączenie trafnej interpretacji muzyki i piosenek z bardzo ciekawym scenariuszem.
Czy autorka scenariusza „Rapsodii z demonem” wzorowała się na musicalu „We Will Rock You” z West Endu?
– Nie. Proponujemy coś całkiem nowego. Przede wszystkim chodzi nam o muzykę. Jan Stokłosa wykonał olbrzymią pracę, przygotowując aranżacje piosenek Queen. Na scenie będziemy mieć 5-osobowy band.
Kto zaśpiewa hity Queen?
– Ze sceny zabrzmią doskonale znane utwory. Wykonają je naprawdę świetni młodzi wokaliści. Po 10 latach spotkałem się na scenie znowu z Kubą Molędą, z którym grałem w „Tańcu wampirów” w Teatrze Roma, w obsadzie jest też młody i bardzo zdolny Sebastian Machalski, Natalia Piotrowska ze studia Akantus, Basia Gąsienica-Giewont, Wiktoria Jabłońska, Ania Kędroń oraz świetni aktorzy z Rampy: Brygida Turowska, Agnieszka Fajlhauer, Dominika Łakomska, Robert Tondera i Daniel Zawadzki. Ta obsada to ludzie, którzy w całej Polsce prężnie działają, grają i śpiewają.
Show kojarzy mi się ze światłami i dymem. W waszym przedstawieniu nie będzie scenografii?
– Reżyser, który jest wręcz fanatykiem grupy Queen, doskonale zna ich kawałki oraz londyński musical, zasugerował naszej scenografce pewne rozwiązania koncertowe, ale nie zapomniał też o specyfice teatru muzycznego. Będzie bardzo sprytny podział naszej małej sceny, którą mamy w Rampie.
W Rampie organizujesz musicalowe koncerty, wystawiłeś musical „Rent”, teraz robisz projekt z piosenkami Queen. Ścigasz się z innymi teatrami muzycznymi.
– Ścigam się ze sobą, bo podchodząc do realizacji jednego projektu, mam już w głowie drugi. Robię swoje. Nie ma co ukrywać, że z budżetem Teatru Rampa oraz możliwościami technicznymi nigdy nie prześcignę np. Teatru Muzycznego Roma. Nie pokażę też „Upiora w operze”, „Wicked”, „Króla Lwa” ani w ogóle żadnego drogiego musicalu. Ale wydaje mi się, że pomysłem i prawdziwą pasją oraz możliwościami, które teatr nam zapewnia, jesteśmy w stanie czarować kolejnymi wydarzeniami. A ponieważ do naszego teatru przyjeżdżają ludzie nie tylko z Warszawy, ale też z kraju, i są zadowoleni z tego, co tu robimy, to mam ochotę sięgać po następne projekty.
z gazeta.pl