Przyglądając się dzisiejszym poczynaniom Briana Maya
i Rogera Taylora cisną się na usta słowa śpiewanej kiedyś przed Kazika
Staszewskiego piosenki – "Jak bardzo skurwisz się, by sprzedać swą
muzykę?".
Żeby było jasne – nie jestem przeciwnikiem reaktywacji
legendarnych zespołów w dość nieoczekiwanych składach. Bardzo podobało
mi się gdy muzycy The Doors połączyli siły z Ianem Astburym z The Cult
pod szyldem The Doors of the 21st Century, i ich jedyny polski koncert
przysporzył mi wiele niezapomnianych przeżyć. Z wielkim entuzjazmem
przyjąłem także wiadomość, kiedy w 2004 roku May i Taylor nawiązali
współpracę z dysponującym kompletnie innym od Freddiego Mercury’ego
głosem Paulem Rodgersem. Fakt, płyta wyszła im trochę poniżej oczekiwań,
na koncertach wypadali jednak co najmniej przyzwoicie.
Współpracy Queen z Adamem Lambertem wybaczyć jednak nie mogę. I nie
chodzi tu wcale o jego wokalne możliwości, które choć spore, kompletnie
nie nadają się do rockowej estetyki (o tym później). Układ ten jest
robaczywy z samego założenia – jak jeden z największych i najbardziej
zasłużonych zespołów świata, może bratać się z chłopcem (idę o zakład,
że więcej czasu spędza u stylistów niż na próbach) z programów typu
talent show? Bo wyobraźcie sobie, że Jimmy Page i John Paul Jones po
wizycie w Polsce oczarowani możliwościami Michała Szpaka postanawiają
reaktywować Led Zeppelin z nim za mikrofonem. Przerażające? Oczywiście,
możemy spać spokojnie, bo do czegoś takiego nigdy by nie doszło. Nie
zrobiliby tego także członkowie Nirvany, Pink Floyd, The Beatles, Black
Sabbath, naszego rodzimego Myslovitz czy dziesiątek innych zasłużonych
kapel. Co innego Brian May, który najwyraźniej wziął sobie do serca
słowa Michała Wiśniewskiego, "Keine Grenzen". Nie ma takich granic
muzycznej wiochy, których nie byłby w stanie przekroczyć.
Pierwsza wizyta Queen w Polsce, niezwykle ważnego dla mnie zespołu, od
samego początku była więc wydarzeniem ciężkostrawnym. Co nasuwa się już
od samego początku – Lambert, ze swoją niemiłosiernie irytującą
musicalowo-teatralną manierą zwyczajnie nie pasuje do muzyki królowej.
Oczywiście Mercury lubował się w teatrze, jednak wielki nieobecny był
prawdziwym scenicznym kameleonem, który bez problemu mógł żonglować
konwencjami i stylistykami, zawsze zachowując przy tym wiarygodność,
a tej Lambertowi, zwyczajnie brak. Naprawdę ciężko uwierzyć chłopakowi,
który śpiewa o tym, że "Serce pęka mu w piersi, a makijaż spływa po
twarzy", prezentując przy tym miny ćwiczone przed lusterkiem. A przecież
"The Show Must Go On" to utwór, który Mercury śpiewał z pełną
świadomością nadchodzącego końca, w sposób niezwykle emocjonalny
i arcypoważny – tam toczyła się prawdziwa walka o życie. Do zmierzenia
się z czymś takim, nie wystarcza jedynie talent wokalny. Tu potrzebne są
jaja ze stali.
Lambert nadmiernie się popisuje, wyciąga w nieskończoność fragmenty,
które wyciągania kompletnie nie potrzebują, przez co niektóre utwory,
pomimo talentu, wręcz masakruje. Inna sprawa, że co bardziej rockowy
repertuaru zwyczajnie mu nie pasuje. Do takich rockerów jak "Keep
Yourself Alive", "I Want It All" czy "We Will Rock You" (do tej
szybszej, granej na początku wersji) trzeba po prostu mieć rockowego
pazura, a tak zamiast rockowego show, otrzymujemy coś, co brzmi jak
musical dla nastolatek.
Nie wszystko jednak w wydaniu nowego Queen jest do bani. Przede
wszystkim – setlista. Poza oczywistymi przebojami w stylu "Radio Ga Ga"
i niezbędnymi na koniec "We Will Rock You"/"We Are The Champions",
panowie sięgnęli także po kawałki, których nie wykonywali od lat, jak
"Don’t Stop Me Now", wspomniane wcześniej "Keep Yourself Alive" czy
"Somebody To Love". Wciąż doskonale sprawdza się akustyczny set
– odśpiewane chóralnie przez prawie wypełniony po brzegi wrocławski
stadion "Love Of My Life" robi wrażenie. Gitara "Red Special" też nie
straciła nic ze swojego uroku. Można polecieć banałem i dorzucić
na poczet plusów jeszcze – brawa dla panów, że pomimo podeszłego wieku
wciąż im się chcę. Ale chyba lepiej by było, gdyby im się już nie
chciało.
Tomasz Jarka
http://barock.pl/relacje/podglad/930/Queen–Adam-Lambert
Lambert miał niezwykle wysoko postawioną poprzeczkę, nikt nie zastąpi Freddi’ego. I nikt nie próbuje. Adam zaśpiewał po swojemu – nikogo nie naśladując, mnie się podobało. Wiele zależy od nastawienia, jeśli już przed koncertem zakłada się niewypał to trudno później zmienić zdanie… Ja podchodziłam do tego z myślą, że zobaczymy co będzie i bawiłam się świetnie.
Tomasz Jarka ma absolutną rację.Teraz będę trzymał kciuki żeby czasami z Lambertem płyty nie nagrali.Co wcale nie oznacza że nie rozumiem tych którzy świetnie się bawili na koncercie we Wrocławiu zagłuszając śpiewem Lamberta i racząc się samą muzyką.
Wg mnie Lambert zdał egzamin. Nie jestem przeciwny dalszej współpracy Q+AL.
Dobrze że ten pan nie ma wpływu na decyzje Queen. Trochę nienawiści bije z tego pseudo przesłania i osobiście w niczym się nie zgadzam z tym panem. Fajnie że chłopaki grają a robić z tego pseudo filozofie to nawet trochę śmieszne. Przecież Freddi już nie żyje a chłopaki żyją nadal i robią show. Poza tym robią to na wysokim poziomie z wokalistą który jest inny od Freddiego ale tez ma coś emocjonującego w głosie i zachowaniu scenicznym. Byłem ,widziałem i jestem bardzo zadowolony z uczestnictwa w tym cudownym show.
jeszcze trochę, i Brian założy zespół Queen + Szpak, Roger będzie pod szyldem Queen + Lambert z Lambertem, Deacon wróci i założy Queen + Justin Bieber, wszyscy będą robić SHOW z piosenek Queen, a taki „wielki fan Queen” MAT i wielu innych „fanów” będzie ZA tym wszystkim, bo robią niezły występ i mają coś emocjonującego w głosie…
ja kurwa dziękuje już pomału temu co się dzieje z Mayem i Rogerem, a dobije mnie tylko fakt że coraz więcej osób popiera, zamiast krzyczeć jak najgłośniej że to co oni teraz robią nie jest dobre! nie wszystko, ale większość.
…bo prawdziwe Queen gra za oceanem. Czym dłużej ich słucham to jestem pod wrażeniem,szczególnie Jeffa Scotta Soto który jest silnikiem napędowym całego show http://www.youtube.com/watch?v=2oKFQJLYSnM&feature=relmfu Dlaczego ja mogę słuchać QE, przeciez to tylko coverband a Queen+AL jakoś przełknąć nie mogę? Coś jest irytującego w głosie Adama Lamberta, ot co. To ten pedalski manieryzm.Czy ludzie wokół niego boją się mu to powiedzieć?
Ale po co takie epitety i taka walka. Poza tym nikt ani pan ani ja nie może powiedzieć że jest wielkim fanem bo dla każdego z nas jest to coś osobistego jak reaguje i jak przeżywa tą muzykę.( dywagując określenie wielki fan trochę kojarzy mi się z określeniem wielki patriota i pisowska propaganda katastrofy smoleńskiej). Byłem na koncercie i moim zdaniem wyszło to fajnie. QUEEN ma fajne piosenki May i Taylor w formie to czemu mają siedzieć i już nic nie robić. A rozdział z Freddiem już się skończył zawsze można posłuchać płyt czy koncertów. Jeszcze przypomniały mi się czasy jak zaraz po śmierci Queen szukał wokalisty i stracili 15 lat bo tylko były dywagacje raz że Gary Cherone raz że robbie williams. No i w końcu po 15 chłopaki zaczęły coś działać. Zobaczymy może to tylko eksperyment, przecież nikt oficjalnie nie powiedział że Adam jest frontmanem.
Cytując klasyka „Andrzeju nie denerwuj się” nie ma spiny nie każdemu musi się podobać. Jest to nowy projekt który jak będzie słaby to i tak nikt nie zapamięta a jak będzie dobry to dobrze dla nas bo zawsze trochę radości przyniesie. Wracając do koncertu był zrobiony profesjonalnie a wokalista jeden z lepszych w świecie więc nie widzę powodu używać argumentów w stylu że wezmą szpaka czy bimbera.
I jeszcze jedno przyszło mi na myśl.Kiedyś był wywiad z przyjacielem Michaela Jacksona. I on stwierdził że Jackson w prywatnym życiu rozmawiał normalnie a nie słodko jak dziecko. Znaczy się nas oszukiwał na koncertach śpiewając piskliwie jak obecnie obrzydliwy Bimber. I tu dochodzę do konkluzji czy czasami Lambert nie jest właśnie takim kalkulującym dupkiem i dla kasy od tych piszczących małolat zrobił by wszystko np. nazywając siebie gejem. I to m.in napawa mnie obrzydzeniem. A przecież jak się słucha jego starych nagrań z np. opery w którym gra jakiegoś egipskiego księcia to jest całkiem normalny facet.
A tak żartem można dojść do wniosku że z utworami Queen można zrobić 3 rzeczy. 1. Nadać własną interpretacje jak Jeff Scott Soto/Paul Rodgers 2. Sklonować: Gary Mullen/Marc Martel 3. Zmasakrować Adam Lambert
Marc .. ty po prostu zazdrosny jesteś 🙂 cóż za foch kochany 😉
„Coś jest irytującego w głosie Adama Lamberta, ot co. To ten pedalski manieryzm.”
Kocham Queen i Freddiego ale staram się być obiektywnym. Jeśli mówisz o pedalskim manieryzmie Lamberta to zobacz koncerty Queen z lat 70tych (np Rainbow). Myślę że manieryzm pedalski Freddiego był trochę dalej posunięty co mi osobiście nie przeszkadzało.
Dokladnie kolego ponizej 🙂
nie zawiodłem się w dniu 07.07.2012 królowała muzyka i tylko ona jest najważniejsza
Zamieszczanie paszkwili jak ten jest dla mnie nie na miejscu.Ten burak co to napisał jarał by się chyba tylko jakby Brian i Rog umarli.Tak sądzę.A sam koncert na ten dzień był zajebisty.Nic lepszego fanów Queen nie mogło spotkać.Ja się jarałem,że zobaczyłem dwóch idoli na scenie razem.
Mam nadzieje że kiedyś Roger Taylor wejdzie na scenę i zaśpiewa covery Adama Lamberta…zapominając tekstu. Mam w ogóle takie wrażenie że Lambert się do tych koncertów nie przygotował.Pewnie uznał że On taki Bóg wokalu, nawet jak zaśpiewa byle jak to mu to ujdzie na sucho. Najlepiej żeby mu ustawili trzy telebimy,by mógł ten tekst odczytywać. A wy się dajecie na tą „magię” nabrać…przykre.
Nie mam 18 lat żeby nabierać sie na byle co , widziałem w życiu pewnie z setki koncertów , Queen widziałem na dwóch trasach , przykro mi ze cię zawiodłem ale we Wrocławiu podobało mi sie .Bez odbioru
„macieju_a”, zgadzam się w 100 %-ach, użycie sformułowania „pedalski manieryzm” rozwiało wszelkie moje wątpliwości, Marc Martel to homofob po prostu i cała jego filozofia na temat Lamberta opiera się na niechęci do gejów. Uwielbienie dla Freddiego widocznie powoduje, że się pewnych jego zachowań nie interpretuje, sama tak miałam. Też się cieszę, że mogłam zobaczyć dwóch członków zespołu Queen w świetnej formie, a Adam, cóż, gdyby nie on, to pewnie koncert w Polsce nadal byłby tylko marzeniem…
przykro mi to stwierdzi to jest krytyka indywidualna na pewno lepiej z lambertem niż paulem. krytyka powyższego artykułu wpłynęła też na odczucia innych co to czytali. czytając artykuł powyżej ktoś stwierdza tak ma racje bo nie czuje się w pełni usatysfakcjonowany frediego nikt nie zastąpi trzeba sobie dać z tego sprawę trudno powiedzieć żeby adam w piosence The Show Must Go On potrafił przekazać to co fredi chociaż się starał chłopak, nikt tego nie zrobi chyba że będzie wiedział że za kilka dni może tygodni umrze. fredi robił takie show na scenie że nie potrzebował makijażu dodatkowych przebrań inni tym chcą nadrabiać czy źle każdy sam osobiście powinien sobie odpowiedzieć na te pytanie. sądzę że każdy ma swoje odczucia i tym artykułem niestety wpłynąłeś na innych nie będę dyskutował czy adam się nadaje czy nie to zespół powinien stwierdzić; mi się podobało na koncercie była niezwykłą atmosfera żałuje że nie udało mi się zdobyć autografu ale mam nadzieje że jeszcze przyjadą do polsku albo gdzieś w okolicy. przy okazji zespół chce się bawić występuje dla fanów nie dla siebie jeżeli to jest prawda że wzięli 2 mil. zł za koncert to czy to dużo na to co pokazali we Wrocławiu? moim zdaniem mam pytanie dlaczego queen 1991 chyba to nie jest spowodowane datą śmierci frediego?? jak tak to przykro mi to przyznać jak by fredi z martwych wstał i wystąpił to sądzę że by ci się też to nie spodobało, sam wysyłasz sygnały podprogowe świadczące że tylko oryginał jest najlepszy i tylko on się liczy
paul niedorastał fredowi do palcó od nóg adam dorasta do kostek chyba też się zemną zgodzisz i nie sądzę żebyś chciał słuchać braci Cugowskich z queen em z całym szacunkiem dla obu wykonawców
Z ciekawości wszedłem na youtube aby zobaczyć tą kompilacje, i rzeczywiście jest bardzo słabo. w tym co grają nie ma żadnej energii wszystko brzmi tępo – gdzie ta potężna ściana dźwięku? May w solówkach po prostu się często myli gra obok. Jak dla mnie jest to niedopuszczalne to żaden profesjonalizm, zwykła chęć nabicia kasy i tyle.