13 lipca 1985 roku odbyły się dwa przełomowe koncerty nazwane Live Aid. W dwóch miastach (Filadelfia oraz Londyn) wiele gwiazd rocka zagrało dla (łącznie) 1.5 miliarda ludzi z ponad 100 krajów. Było to wielkie wydarzenie charytatywne, jednak był to także moment chwały wielu zespołów. W tym dla grupy Queen, której występ na Live Aid został uznany za najlepszy koncert rockowy w historii. Zanim jednak nastąpiło rzeczywiste koronowanie Królowej muzycy z tego zespołu mieli naprawdę długą drogę do przejścia – ich pierwsze albumy, mimo że przyjemne, nie zrobiły furory wśród fanów.
Odmienić to miał ważny w historii Queen koncert w Londyńskim The Rainbow w listopadzie 1974 roku. Było to ikoniczne miejsce, na dodatek dość spore (3000 miejsc, wszystkie tego dnia były wyprzedane). Rok po tym wydarzeniu Freddie Mercury i spółka nagrali kawałek zatytułowany „Bohemian Rhapsody”, którym podbili świat. Teraz, po 40 latach od tego wydarzenia, dostaliśmy możliwość zapoznania się z tym występem – do sklepów trafił bowiem album „Live at The Rainbow ‘74”. Jak więc prezentował się Queen przed zdobyciem międzynarodowej popularności?
W skład tego krążka wchodzi 24 utworów, prawie półtorej godziny świadectwa formy i jakości zespołu pod koniec 1974 roku. W listopadzie tego roku zespół miał na koncie już trzy krążki, a także swoje pierwsze większe hity („Killer Queen”), było więc już czym zapełnić setlistę. Spośród zagranych piosenek wymienić można m.in. „Son And Daughter” z debiutu, „Ogre Battle czy Seven Seas of Rhye” z drugiego albumu czy też wspomniane już „Killer Queen” z trzeciego krążka formacji. Ludzie obeznani z dyskografią zespołu wiedzą doskonale, że nie są to wcale najlepsze dzieła Królowej (chociaż nikt nie zaprzeczy, że bardzo przyjemne). Tym bardziej byłem zdziwiony jak dobra jest to płyta!
„Live at The Rainbow” wsysa słuchacza w pierwszych sekundach od rozpoczęcia i oddaje go światu dopiero po końcowych akordach i taktach: zadowolonego, naładowanego energią i dobrą muzyką. Queen na żywo to prawdziwa petarda i tutaj widać to jak na dłoni. Kolejne numery grane są z zaangażowaniem, werwą i techniczną precyzją, Freddie szaleje na scenie jako wybitny wokalista i znakomity frontman, a Brian May wdzięcznie popisuje się swoimi możliwościami.
Co pomaga wszystkim tym piosenkom to relatywnie niewielka scena i kameralna atmosfera koncertu. Większość ludzi zna zespół Queen z wielkich, ogromnych koncertów („Live at Wembley”, by daleko nie szukać). Są to znakomite występy i świetnie przemyślane show, ale to właśnie w bardziej klubowej atmosferze docenić można prawdziwą wirtuozerie muzyków. Najbardziej na tym wszystkim zyskał wokal Freddie’go – trudno w to uwierzyć, ale tutaj jest jeszcze lepszy, bardziej precyzyjny i efektowny. Dużo zyskała także gitara May’a, która ma w każdym utworze wywalczone należne jej miejsce i pokazuje na co ją stać.
Co ważne piosenki dobrane są tak, by nie zanudzić słuchacza. Utwory wolniejsze, takie jak np. „White Queen (As It Began)” przeplatają się zgrabnie z szybkimi kawałkami („Keep Yourself Alive”), przez co energia cały czas utrzymuje się na optymalnym poziomie. Muzycy ewidentnie czuli się tego dnia i w tym miejscu świetnie – i to po prostu czuć.
To, co również zaskakuje (także pozytywnie), to relatywnie dobra jakość nagrania audio. Mając w pamięci takie dźwiękowe (nie artystyczne!) potworki jak „Alive!” Kiss czy koncertówka Led Zeppelin dołączana do remasteru „Led Zeppelin I” spodziewałem się raczej brzmienia łazienkowego: pełnego odbić, echa, niewyraźnego i po prostu słabego. Tymczasem „Live at The Rainbow ‘74” brzmi po prostu bardzo fajnie. Nie jest to nic specjalnego – pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, nawet z najlepszymi ludźmi od masteringu, jednak to co wypływa z naszych kolumn/słuchawek jest jak najbardziej zadowalające.
Dźwięk jest bowiem nieźle nasycony i ciepławo podbarwiony, znakomicie wypada wokal Freddiego (jest on tutaj naprawdę DUŻY) oraz Biran May ze swoją gitarą. Nieco gorzej rysuje się sytuacja w sekcji rytmicznej: perkusja brzmi niewystarczająco mocno, a bas jest tylko „buczącym” tłem. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze muzyki – tym bardziej, że spodziewałem się czegoś dużo gorszego.
Zespół Queen postarał się także w kwestii sposobów wydania tej płyty. Bo jest ich kilka i wszystkie są ciekawymi propozycjami. „Live at The Rainbow ‘74” nabyć więc można na DVD, BRD, CD, winylu (w dwóch wersjach – zwykłej oraz „Deluxe”) oraz jako dwa boksy – winylowy (4 czarne płyty) oraz „Super Deluxe Box Set” (unboxing tego pudła już jutro na MttP). Jak widać każdy znajdzie coś dla siebie pod względem potrzeb i kosztów.
Obcowanie z „Live at The Rainbow ‘74” to przeżycie na poły mistyczne. Obserwujemy tutaj bowiem bogów rocka przed wyniesieniem ich na muzyczny Olimp. Są młodzi, niedoświadczeni, ale pełni zapału i energii. Krążek ten (niezależnie czy z zapisem wideo, czy też z samym audio) to absolutny must heave dla każdego fana i miłośnika Queen. Jest to także dobra propozycja dla ludzi, którzy tęsknią za dobrym klasycznym rockiem – tego typu grania jest tutaj naprawdę dużo i jest ono zdecydowanie godne polecenia!
Bartosz Pacuła
z http://musictothepeople.pl/