Charyzmatyczny frontman porywający tłumy
i jeden z najwybitniejszych wokalistów w historii – zmarły
dokładnie 20 lat temu (24 listopada 1991 roku) Freddie Mercury wciąż budzi
wielkie emocje. W rocznicę śmierci wspominamy także dwa legendarne występy
na Wembley: z Queen (sprzed 25 lat) oraz charytatywny koncert pamięci
Mercury’ego z udziałem wielu sław.
"Żył pełnią życia. On pożerał życie. Świętował każdą minutę. I, jak
wspaniała kometa, zostawił świetlny ślad, który będzie świecił dla wielu
przyszłych pokoleń" – napisał o Freddim Mercurym Brian May, gitarzysta
Queen i zarazem dr astronomii, na blogu Google z okazji 65. rocznicy urodzin
wokalisty.
"Wszystkiego próbowałem"
"Gdybym umarł jutro, to nic mnie to obchodzi. Naprawdę wszystkiego
próbowałem" – powiedział w wywiadzie z 1987 roku Freddie.
Na początku lat 70. mówił o sobie jako kameleonie. "Poza muzyką
najbardziej cenię spotkania z ludźmi. Lubię być towarzyski i myślę, że jestem
lubiany. Ale mogę się też łatwo zmienić. Sukces nauczył mnie zdolności do
adaptacji. Musisz nauczyć się podejmować decyzje bardzo szybko"
("Melody Maker").
11 i 12 lipca 1986 roku na stadionie Wembley grupa Queen zagrała dwa
znakomicie przyjęte występy w ramach trasy "Magic! European Tour" dla
w sumie 150 tysięcy widzów. Do tej pory legendarny koncert, zarejestrowany na
"Live At Wembley ’86" (potem wydany na DVD jako "Live At Wembley
Stadium", a w rocznicę 65. urodzin Freddiego po raz pierwszy ukazał się
zapis obu koncertów), zaliczany jest do czołówki występów w historii rocka. Po
Wembley Queen zagrali jeszcze w sumie dziewięć koncertów: w Niemczech, Austrii,
Francji, Hiszpanii i na Węgrzech (w Budapeszcie, czyli za "żelazną
kurtyną") oraz po raz ostatni 9 sierpnia w Knebworth Park w brytyjskim
Stevenage dla 120 tysięcy fanów.
Miał swoje marzenie
"Zawsze zachowywał się jak gwiazda rocka. Co zabawne, nawet już wtedy.
A przecież był bardzo nieśmiałym, bardzo wstydliwym chłopcem. Powiedziałbym
nawet, że niepewnym własnej wartości. Dorastał w surowej dyscyplinie szkoły
prywatnej, w pewnym sensie bardzo represyjnej, i jego reakcją na takie
wychowanie było niezwykle swobodne życie, które prowadził po jej skończeniu,
zachowywał się rebeliancko, zupełnie skandalicznie. Stworzył sobie alter ego,
które go po prostu opętało. Szczyt tego procesu osiągnął swój finał mniej
więcej w czasie, gdy zmienił swoje nazwisko i z Bulsary stał się Freddiem
Mercurym. Uważam, że Freddie stworzył siebie od początku do końca. W każdym
szczególe. Miał swoją wizję, swoje marzenie i tak pokierował swoim życiem, by
to marzenie się spełniło. A my byliśmy częścią jego wizji" – mówił
niedawno Brian May.
Biseksualny Mercury (przez sześć ostatnich lat życia związany z fryzjerem
Jimem Huttonem, którego później zaangażował jako ogrodnika) pod koniec lat 80.
dowiedział się o tym, że jest chory na AIDS. Informacje o chorobie wokalista
starał się utrzymać w tajemnicy. Wiedzieli o niej jedynie najbliżsi, choć
brytyjska prasa wielokrotnie plotkowała o stanie jego zdrowia. W jednym z
wywiadów Mercury powiedział nawet, że wynik testu na HIV ma negatywny. Z kolei
Hutton w 1990 roku miał pozytywny wynik, lecz dopiero po roku zdecydował się o
tym powiedzieć partnerowi.
Nie chciał współczucia
Brian May wspominał, że w sprawie zdrowia swojego wokalisty okłamywali nawet
członków swoich rodzin, starając się trzymać Freddiego pod kloszem.
"Mówił, że nie chce, by ludzie kupowali nasze płyty z powodu
współczucia".
W tabloidach pojawiały się informacje od dawnych partnerów i kochanków
wokalisty. Dodatkowo plotki o złym stanie zdrowia podsycały rezygnacja Queen z
koncertów, coraz częstsze znikanie Mercury’ego. Wreszcie w listopadzie 1990
roku brukowiec "The Sun" opublikował materiał zatytułowany "To
oficjalne – Freddie jest poważnie chory". Inny tabloid "The News Of
The World" opisał, że Freddie w tajemnicy (pod prawdziwym nazwiskiem
Freddie Bulsara) wykonał test na HIV, który dał wynik pozytywny.
"Czy ja wyglądam jak ktoś chory na AIDS?" – odpowiedział
zdenerwowany Mercury na pytanie dziennikarza po powrocie z wakacji z Japonii,
które spędzał razem z Huttonem. Ten cytat następnego dnia pojawił się w
"The Sun", co doprowadziło wokalistę do furii. Ta gazeta opublikowała
też relację Paula Prentera, starego przyjaciela wokalisty, o tym, że z powodu
AIDS zmarło dwóch kochanków Freddiego. W tym materiale była też mowa o
Huttonie, jako aktualnym partnerze. Z reguły Freddie starał się ignorować
plotki pojawiające się w mediach, lecz coraz częściej te doniesienia go
denerwowały. Po wypowiedziach Prentnera (za które miał otrzymać od "The
Sun" ponad 30 tysięcy funtów) wokalista Queen zerwał z nim znajomość i nie
rozmawiał z nim już do końca życia.
Pod koniec 1990 roku muzycy Queen zdecydowali się wydać
koncertowy album "Live Magic". Kolejne miesiące mieli poświęcić na
naładowanie baterii i solowe projekty. "W sobotnie wieczory Phoebe [Peter
Freestone, asystent Freddiego] i Joe [Fanelli, kucharz] wychodzili, a my
tuliliśmy się przed telewizorem leżąc na sofie" – wspominał tamten czas w
domu Garden Lodge Jim Hutton. To właśnie Phoebe, Fanelli i partner wokalisty
zaliczani byli do "rodziny z Garden Lodge". Jeszcze większy nacisk na
utrzymanie choroby w tajemnicy położono, gdy w 1990 roku na swoje urodziny
Fanelli ogłosił swoim przyjaciołom, że jest chory na AIDS i to w zaawansowanym
stadium. "Baliśmy się, że będą pisać o naszym domu AIDS Lodge" –
mówił Hutton.
"Lekarze uważali, że nie powinien kręcić wideo w Barcelonie. Lecz jego
podejście było takie: 'Nie pozwolę, żeby to coś mnie pokonało”. Dopiero
rankiem w jego ostatnie urodziny zobaczyłem, że wygląda jak szkielet. Może nie
chciałem tego widzieć? Wydaje mi się, że Freddie wiedział, kiedy pora odpuścić.
Postanowił odstawić leki przeciw AIDS trzy tygodnie przed swoją śmiercią"
– opowiadał Hutton cytowany przez tygodnik "Forum".
Walka z czasem
Choć stan Mercury’ego wciąż się pogarszał, był w znakomitej formie twórczej.
W zasadzie do końca życia pracował, jakby chcąc jak najlepiej wykorzystać ten
coraz szybciej upływający mu czas. Już wydane na początku 1991 roku "Innuendo"
zostało nagrane kosztem niemal nadludzkiego wysiłku Mercury’ego. Brian May
obawiał się, czy wokalista da w ogóle radę zaśpiewać, a to podczas tej sesji
Freddie zarejestrował słynny utwór "The Show Must Go On". "A on
po prostu wyszedł i zabił swoim wokalem" – gitarzysta do tej pory jest pod
wielkim wrażeniem.
"To była tragedia, że ta cholerna choroba złamała
karierę Freddiego, gdy on wtedy był stawał się coraz lepszym wokalistą i
performerem" – nie może odżałować Roger Taylor, perkusista Queen.
Gdy miał jeszcze siłę, po raz ostatni postanowił wybrać się do
szwajcarskiego Montreaux, gdzie miał mieszkanie z widokiem na tamtejsze jezioro
i otaczające je ośnieżone Alpy. W tym alpejskim kurorcie Queen miało też studio
(tam nagrano część materiału na "Innuendo"), a Mercury chciał nagrać
jak najwięcej nowych piosenek, pracując niemal bez wytchnienia. Później, już po
jego śmierci, koledzy z Queen dograli swoje partie, a w efekcie powstała płyta
"Made In Heaven" (1995). Przez wielu fanów i krytyków, stawiana jest
ona w jednym rzędzie z klasycznym albumem "A Night At The Opera"
(1975).
Przedstawienie musi trwać
W październiku 1991 roku ukazał się singel "The Show Must Go On" /
"Keep Yourself Alive". Wówczas nakręcono też promocyjny teledysk do "These Are The Days Of
Our Lives". Przejmujące, biało-czarne wideo pokazywało niezwykle
wyniszczonego już chorobą Freddiego, który próbował pod makijażem ukryć
odbijające się na twarzy zmiany. W nagraniu uczestniczyli tylko niezbędni
technicy, a ochrona wokół studia była niezwykle szczelna. Klip ukazał się
jednak już po śmierci wokalisty.
Na trzy tygodnie przed odejściem Freddie wraz z Jimem Huttonem wybrał się w
ostatnią podróż do Szwajcarii. Wokalista po powrocie do Garden Lodge większość
czasu spędzał w łóżku. W ostatnich dniach towarzyszyli mu jeszcze Phoebe i Joe
Fanelli, oraz Mary Austin, z którą związany był na początku lat 70. (to dla
niej napisał "Love Of My Life"), i stary przyjaciel, wokalista Dave
Clark. To właśnie Mary Austin Mercury zapisał dom Garden Lodge (wokalista był
ojcem chrzestnym Richarda, najstarszego syna Mary).
22 listopada w Garden Lodge pojawił się menedżer Jim Beach, z którym to
Mercury miał przedyskutować publiczne oświadczenie na temat jego stanu zdrowia.
Następnego dnia w prasie można było przeczytać, że Freddie jest chory na AIDS.
"Chciałem, by ta informacja pozostała prywatna, by chronić bliskich wokół
mnie. Jakkolwiek, teraz nadszedł czas na to, by moi przyjaciele i fani na całym
świecie poznali prawdę. Mam nadzieję, że razem z moimi lekarzami i innymi
ludźmi na całym świecie połączycie się ze mną w walce z tą okropną chorobą.
Moja prywatność zawsze była dla mnie ważna i jestem znany z tego, że rzadko
udzielam wywiadów. Proszę o zrozumienie, że takie postępowanie będzie
kontynuowane" – głosiło oświadczenie Mercury’ego. Hutton jednak wątpił, by
Freddie tego chciał.
Zatrzymany zegar
Na trzy tygodnie przed odejściem Freddie wraz z Jimem Huttonem wybrał się w
ostatnią podróż do Szwajcarii. Wokalista po powrocie do Garden Lodge większość
czasu spędzał w łóżku. W ostatnich dniach towarzyszyli mu jeszcze Phoebe i Joe
Fanelli, oraz Mary Austin, z którą związany był na początku lat 70. (to dla
niej napisał "Love Of My Life"), i stary przyjaciel, wokalista Dave
Clark. To właśnie Mary Austin Mercury zapisał dom Garden Lodge (wokalista był
ojcem chrzestnym Richarda, najstarszego syna Mary).
22 listopada w Garden Lodge pojawił się menedżer Jim Beach, z którym to
Mercury miał przedyskutować publiczne oświadczenie na temat jego stanu zdrowia.
Następnego dnia w prasie można było przeczytać, że Freddie jest chory na AIDS.
"Chciałem, by ta informacja pozostała prywatna, by chronić bliskich wokół
mnie. Jakkolwiek, teraz nadszedł czas na to, by moi przyjaciele i fani na całym
świecie poznali prawdę. Mam nadzieję, że razem z moimi lekarzami i innymi
ludźmi na całym świecie połączycie się ze mną w walce z tą okropną chorobą.
Moja prywatność zawsze była dla mnie ważna i jestem znany z tego, że rzadko
udzielam wywiadów. Proszę o zrozumienie, że takie postępowanie będzie
kontynuowane" – głosiło oświadczenie Mercury’ego. Hutton jednak wątpił, by
Freddie tego chciał.
Zatrzymany zegar
Nie minęły kolejne 24 godziny, kiedy to serce wokalisty
Queen przestało bić (przyczyną zgonu by"Poszedłem do swojego pokoju i
zatrzymałem zegar podróżny, który Freddie mi podarował: była za dwanaście
siódma. Pogasiłem na krótko światła na drzewach w ogrodzie – prawdziwy
Irlandczyk zgasiłby wszystkie światła w domu, ale intuicja podpowiedziała mi, bym
tego nie robił z powodu czekających na dworze dziennikarzy" – po latach
mówił Jim Hutton, cytowany przez tygodnik "Forum".
Ciało Mercury’ego zostało skremowane w Kensal Green Cemetery, a prywatną
ceremonię pożegnalną 27 listopada poprowadził kapłan zaratusztriański, ze
względu na wierzenia członków rodziny Freddiego (urodził się na Zanzibarze,
obecnie część Tanzanii). W ostatniej drodze towarzyszyło mu 35 osób, w tym
członkowie Queen i przyjaciel Elton John. Do dziś jednak nie wiadomo co stało
się z prochami wokalisty. Niektórzy są przekonani, że część z nich została
rozsypana nad Jeziorem Genewskim, a część na terenie rodzinnej posiadłości.
Wielki triumf
"Gdy Freddie zmarł, nie bardzo wiedzieliśmy, co mamy robić.
Pomyśleliśmy, że powinniśmy dać sobie spokój. Zakończyć działalność Queen"
– po latach mówił Roger Taylor.
Po śmierci wokalisty gwałtownie wzrosła sprzedaż płyt zespołu – w samych
Stanach Zjednoczonych prawie połowa z ponad 30 mln albumów znalazła nabywców
właśnie po 1991 roku. Obecnie szacuje się, że nakład płyt Queen przekroczył
poziom 300 mln.
W kwietniu 1992 roku, kiedy pozostali muzycy wrócili do pewnej równowagi po
śmierci charyzmatycznego frontmana (Brian May wpadł w depresję), założyli The
Mercury Phoenix Trust i postanowili zorganizować specjalny koncert ku czci
swojego wokalisty, a celem miało być zebranie funduszy na pomoc chorym AIDS.
Na londyńskim stadionie Wembley 20 kwietnia 1992 roku, przed 72 tysiącami
ludzi, wystąpili m.in. Elton John, Liza Minelli (ulubiona wokalistka
Freddiego), Robert Plant (Led Zeppelin), Roger Daltrey (The Who), George
Michael, Metallica, David Bowie, Annie Lennox, Guns N’Roses, Tony Iommi (Black
Sabbath), Extreme, Def Leppard, Seal, Paul Young, Zucchero, a także U2 za
pośrednictwem satelity. Wyjątkowy koncert okazał się wielkim sukcesem
(transmitowano go do 72 krajów, a widownia sięgnęła miliarda osób). Aktorka
Elisabeth Taylor określiła wówczas Mercury’ego jako "niesamowitą gwiazdę
rocka, która przeorała nasz kulturalny krajobraz jak kometa przelatująca po
niebie".
Z intera.pl